XXI Dolnośląski Festiwal Nauki

Wrzesień 2018

Co, gdzie i kiedy?

Pierwsza z comiesięcznych sobotnich wycieczek odbyła się w tym roku 15 września. Zebraliśmy się pod szkołą o godzinie 10:45 i wyruszyliśmy znajomą już dla niektórych trasą do Parku Staromiejskiego. Opiekunkami wyprawy były panie Magdalena Ligęzka, Renata Jędrusik oraz Iwona Dzięcioł. Przyłączyła się też praktykantka, pani Emilia.

Pogoda nam dopisywała. Gdy dotarliśmy na miejsce, każdy dostał czas wolny na zwiedzenie straganów. Zbiórka była zaplanowana na 12:00, ale oczywiście można było zostać dłużej.

Czy wspomniałam, że za to wyjście można było otrzymać punkty? Każda osoba, która ruszyła się z przed kanapy w ostatnią sobotę, dostała 3/3 punkty. Czy było w takim razie warto? Absolutnie! Oto, co przegapiła cała reszta:

Atrakcje!

Jak to często na tym festiwalu bywa, były zarówno klasyki, jak i stoiska unikatowe dla danego roku. Nieważny był wiek ani zainteresowania, bo praktycznie każdy mógł zobaczyć coś interesującego.

Stałym punktem programu były doświadczenia. Stoisko cieszyło się dużym zainteresowaniem, a jeżeli szukaliście naszej pani od chemii, właśnie tam można było ją znaleźć przez większość czasu. Można było zobaczyć między innymi tradycyjny ciekły azot (czyli mrożenie banana i rozbijanie młotkiem), żarzący się magnez oraz płynny tlen.

Jednak rozumiem, że takie rzeczy nie zainteresują wszystkich nie-ścisłowców. Kreatywne osoby mogły spróbować swoich sił w robieniu mozaikowych skarabeuszy lub ceramice. Było też nieśmiertelne malowanie toreb. Recenzji dwóch pierwszych rzeczy, niestety, tu nie znajdziecie przez gęsty i nieprzenikniony gęstwę tłuszczy ludzkiej, zwanej też rodzicami z małymi dziećmi. Ale malowanie toreb było 7/10.

A dla tych, którzy chcieli się poczuć jak Subway Surfers lub chociaż pomarzyć o byciu osiedlowym wandalem, było stoisko z graffiti. Może i nie dawali ci napisać “Kocham Kryśkę” na murze, ale wystarczył szablon Polski, puszka farby i zostawałeś nowym Bansky’m tego stulecia.

Cofając się w głąb historii, zobaczyć można porównanie uzbrojenia współczesnych żołnierzy oraz Legionów Polskich we Włoszech. Może i nie była to atrakcja dnia, ale karabin potrzymać dali. Warto też wspomnieć o stoisku obok, czyli broni używanej we wschodnich sztukach walki.

Idąc jeszcze dalej, a konkretnie cofając się do początków (nie tak daleko, wywal z mózgu te dinozaury), natrafimy na pierwsze, proste narzędzia, używane przez pierwszych ludzi. Poczuj w sobie wewnętrznego jaskiniowca i pobaw się prehistorycznym wiertłem.

Po co spoglądać na gwiazdy nocą, przecież i tak ich nie widać przez zanieczyszczenie światłem miasta. Spójrz na gwiazdę w dzień i nie oślepnij, to dopiero coś! Mówimy tu o aparaturze do bezpiecznego patrzenia na słońce. I nie, twoje chińskie okulary słoneczne się nie liczą.

Skoro o chinach mowa. Widziałeś kiedykolwiek chińskie pismo? Posługiwanie się nim to spore wyzwanie. Na festiwalu na szczęście było stoisko, gdzie robiono to za ciebie. Można tam było bowiem zamówić swoje imię, napisane (czy też namalowane) w “tych śmiesznych chińskich robaczkach”, a jeżeli ktoś chciał być pr0, mógł sam spróbować. Nie gwarantuję sukcesu, ale gwarantuje krzywe spojrzenia chińczyków. Dysgrafowie, strzeżcie się.

Jeżeli to nie było wystarczające wyzwanie, Mobilna Poradnia Językowa przygotowała łamańce językowe, i to nie standardowy “stół bez nóg”, ale poziom ekspercki. Za przeczytanie i nie poplątanie się dostawało się pięknie wykaligrafowany certyfikat oraz zakładkę lub ołówek. Poza tym na stoisku była tona słowników, w tym jeden, który jest lekturą obowiązkową dla każdego gimnazjalisty – słownik wulgaryzmów. Wiadomo już, co dać trzecioklasistom na Dzień Chłopaka.

Były też stoiska ciut mniej ekstremalne, jak stoisko z wiedzą o GMO. Wieszano tam fajne pluszaki-bakterie (strzeżcie się, Biedronka jeszcze na to nie wpadła). Było też stoisko ze zdjęciami w 3D. Żeby to jednak zobaczyć, trzeba było spojrzeć przez okulary 3D, więc mój aparat nie uchwycił tych arcydzieł. Była też ogromna mapa, na której zaznaczało się, w jakiej części miasta mieszkasz.

Jednym z bardziej pożytecznych stoisk zdecydowanie było stoisko z pierwszą pomocą. Jeżeli chcecie mieć dobrą ocenę z Edukacji Dla Bezpieczeństwa, warto było tam zajrzeć i zrobić zdjęcie na dowód, że się ćwiczyło przed sprawdzianem (Panie Walęcki, przyzna pan za to dodatkowe punkty? Wygrałam nawet zadanie specjalne…).

Oczywiście były też inne stoiska, ale nie do wszystkich dałam radę się dopchać. Poza tym to sprawozdanie i tak jest “pieruńsko” długie. Ale przykuwało uwagę stoisko, którego nazwy nie pamiętam, ale zabawiano tam dzieci, puszczając dymki z czegoś, co wyglądało jak skrzyżowanie opony z beczką.

Epilog

Wszystkie zdjęcia są mojego autorstwa, więc nie muszę wklejać żadnych linków, z czego się niewymownie wręcz cieszę.

Chciałabym również zaznaczyć, że przy tworzeniu tego sprawozdania w żaden sposób nie uczestniczył Patryk Lerch ani inni chłopcy z klasy 3d. Ich wspaniały plan, pod tytułem “Po co mieć kilka artykułów na stronie szkoły, jak Ulka może napisać jeden, a my się pod nim podpiszemy i dostaniemy punkty” oficjalnie nie wypalił.

Dziękuję za przeczytanie i serdecznie pozdrawiam,

Urszula Lenartowicz z klasy 3d